Kiedy w czasie jesiennych chłodów i słót przychodzi nam się zmierzyć z objawami infekcji, najczęściej sięgamy po tradycyjne, domowe sposoby leczenia. Mało kto decyduje się od razu na wizytę u lekarza. Nie dość, że trzeba jakoś do niego dotrzeć, to jeszcze trzeba odczekać swoje w poczekalni wśród innych kaszlących i kichających. Łatwo wtedy złapać kilka kolejnych bakcyli, co może skutecznie przedłużyć czas chorowania i doprowadzić do powikłań, choćby w postaci zapalenia oskrzeli. Z pierwszymi symptomami przeziębienia zostajemy więc najczęściej w domu, żeby dobrze wypocząć, wygrzać się i liczyć na to, że organizm zwalczy infekcję. Na rzeczone wygrzanie się mamy wiele różnych sposobów. Może być to np. herbatka z lipy albo z malin, może być tabletka aspiryny, mogą być inhalacje z olejków eterycznych, może też być smarowanie klatki piersiowej "rozgrzewającą" maścią. Wprawdzie jej działanie nie jest stricte rozgrzewające, ale tak zwykło się o niej mówić.